Juan Munoz: Jestem przekonany, że wiosną kibice zobaczą moją lepszą wersję / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Juan Munoz: Jestem przekonany, że wiosną kibice zobaczą moją lepszą wersję 2 lut

Juan Munoz: Jestem przekonany, że wiosną kibice zobaczą moją lepszą wersję

Na zakończenie zgrupowania w Belek porozmawialiśmy z hiszpańskim napastnikiem Juanem Munozem. Było trochę o przygotowaniach do rundy wiosennej, ale także o przeszłości 28-latka, która rysuje się w naprawdę bogatych kolorach. Zapraszamy do lektury!

2 lut 2024 15:00

Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.

Udostępnij

Ekstraklasa

Juan, zgrupowanie w tureckim Belek dobiegło końca. Na początku powiedz, jak Twoim okiem przebiegała praca na obozie? Jak czujesz się w trakcie tego okresu przygotowawczego?

- Czuję się bardzo dobrze. To ważne, że jako drużyna mogliśmy przez dwa tygodnie skupić się na wspólnej pracy. Nie chodzi jedynie o aspekty czysto piłkarskie, ale także o możliwość jedzenia posiłków razem czy brania udziału w zajęciach integracyjnych. Jest to niezwykle istotne dla drużyny, szczególnie w okresie przygotowań do drugiej części sezonu. 

W Hiszpanii nie ma obozów przygotowawczych w zimę, ponieważ cały czas toczą się rozgrywki ligowe oraz Puchar Króla. Czy jest to zatem dla Ciebie coś specjalnego?

- Oczywiście, nieco się to różni i po raz pierwszy uczestniczę w zimowym okresie przygotowawczym. Widzę jednak same zalety, ponieważ mamy teraz ponad miesiąc na poprawę elementów, które nie funkcjonowały dobrze w pierwszej części sezonu. Uważam więc, że ta przerwa w rozgrywkach może na nas wpłynąć tylko pozytywnie. 

Mówisz, o tym, że oprócz treningów ważne jest także wspólne przebywanie z zespołem. To chyba równie ważny aspekt w dzisiejszym futbolu.

- To jest piłka, więc najważniejsze jest to, co robisz na boisku. Mając jednak doświadczenie z takich zespołów jak Sevilla, która wygrywała wówczas Ligę Europy czy Levante, z którym wywalczyłem awans do LaLiga, taki obóz jest bardzo ważny dla drużyny, która kreuje się nie tylko na murawie, ale także wszystkimi drobnymi rzeczami, które robisz poza treningami. Kluczowe jest budowanie silnego zespołu. 

Czy bramki strzelone w sparingach utwierdzają Cię w przekonaniu, że jesteś dobrej formie?

- Tak, bramki na pewno dodają mi dużo pewności siebie tak samo jak każdemu zawodnikowi. To wszystko idzie ze sobą w parze. Kiedy dostajesz szansę gry, zaufanie od trenera i wszystkich ludzi wokół, wtedy możesz pomóc swojemu zespołowi.

Jak żyje Ci się w Polsce? Lubin może być ciekawym miastem dla kogoś kto żył w Sevilli?

- Największą różnicą są oczywiście temperatury. Rok temu przed przyjazdem do Polski mieszkałem w Madrycie, także jest sporo różnic pomiędzy tym miastem a Lubinem. Muszę jednak przyznać, że lubię mieszkać w Lubinie. Jestem tu razem z moją żoną, synem i psem. Mogę więc spokojnie spędzać czas razem z moją najbliższą rodziną. 

Twoje życie w ostatnim czasie bardzo się zmieniło. Oprócz przyjazdu do Polski, zostałeś także tatą.

- Oczywiście, było dużo zmian. Mój dwumiesięczny syn przyleciał do Polski, więc na pewno było to dla nas małe wyzwanie i ciekawe doświadczenie. Z drugiej strony mam jednak okazję żyć w innym kraju i spędzać niemal całą dobę z moją rodziną, a to jest dla mnie bardzo istotne. Piłka się nie zatrzymuje, otrzymałem świetną możliwość transferu do Zagłębia, więc przeprowadziłem się tu razem z najbliższymi. 

Długo musiałeś rozważać decyzję na temat gry dla Zagłębia jako pierwszego zagranicznego klubu w karierze?

- Całą karierę grałem w Hiszpanii, ale miałem z tyłu głowy myśl o tym, że pewnego dnia chciałbym spróbować czegoś nowego poza granicami mojego ojczystego kraju. Miałem propozycje z różnych państw, a także z innych polskich klubów, ale oferta z Zagłębia była dla mnie najciekawsza. Mieliśmy wiele ofert, ale gdy bliżej przyjrzeliśmy się zespołowi i poczytaliśmy na jego temat trochę informacji, to dowiedzieliśmy się, że Zagłębie jest stabilnym klubem, mogącym zapewnić mi wszystko co najważniejsze, szczególnie że po raz pierwszy wyjechałem z Hiszpanii. Po sześciu miesiącach wiem, że była to dobra decyzja i jestem szczęśliwy, że dokonałem takiego wyboru. 

Początki jednak nie należały pewnie do najłatwiejszych?

- Początek był trochę trudny, ponieważ rodzina została w Hiszpanii i musiałem załatwić na miejscu wszystkie sprawy, co było ciężkie, bo nie mówię biegle po angielsku i nie znam języka polskiego. Piłka jest jednak taka sama w Hiszpanii, Polsce czy w Chinach. Teraz czuję się dużo bardziej pewny siebie. Przez ostatnie sześć miesięcy mogłem w pełni dostosować się do nowego miejsca. Musiałem nauczyć się nowej ligi, a także poznać kibiców i stadion. Cieszę się, bo była to dla mnie miła niespodzianka. Wcześniej nie znałem Polski zbyt dobrze. 

W młodzieżowej kadrze swojego kraju miałeś okazję poznać obecnego trenera reprezentacji Hiszpanii, Luisa de la Fuente. Co mozesz powiedzieć o tym szkoleniowcu?

- Wszyscy zawodnicy, których trener de la Fuente powoływał wówczas do reprezentacji U-19 występowali w I zespołach swoich klubów, natomiast ja byłem jedynym, który na co dzień grał w drużynach młodzieżowych. Pomimo tego szkoleniowiec widział mnie w swoim zespole, bo dobrze prezentowałem się na boisku. Grałem wtedy z takimi piłkarzami jak Marco Asensio czy Marcos Llorente. Dla mnie jest to dobry trener, otrzymał szansę prowadzenia I kadry i bez problemów zakwalifikował się na najbliższe Mistrzostwa Europy.

Grałeś w drużynie, która zaliczała się do ścisłej europejskiej czołówki. Jak wielka była Sevilla w Twoich czasach?

- Gdy tam byłem, Sevilla trzykrotnie wygrała Ligę Europy. Uważam więc, że wówczas był to najlepszy okres w historii tego klubu. Stanowienie części tej drużyny było to dla mnie świetnym doświadczeniem. Zadebiutowałem w LaLiga oraz w rozgrywkach Champions League. Byłem razem z zespołem, który rywalizował z FC Barceloną i Realem Madryt o Superpuchar Europy. Dzieliłem szatnię z takimi piłkarzami jak Antonio Reyes czy Ever Banega. Wtedy zobaczyłem jakie umiejętności musisz posiadać, aby grać na najwyższym europejskim poziomie. 

Gdy spojrzałem do składu, by sprawdzić z kim przyszło Ci rywalizować to odniosłem wrażenie, że delikatnie mówiąc nie miałeś łatwego zadania. Immobile, Gameiro, Bacca, Banega. Od samych nazwisk może się zakręcić w głowie.

- Po tylu latach mogę tylko zobaczyć jak bardzo silna była Sevilla i jak trudno było się przebić do pierwszego składu. Z drugiej strony miałem się od kogo uczyć, bo byli to naprawdę wielcy piłkarze. Byłem częścią tej drużyny i podpatrywałem na treningach jak poruszają się na boisku, jak strzelają, jak się ustawiają w różnych sytuacjach. To dało mi naprawdę bardzo dużo. Zwróć uwagę, że byłem wtedy młodym piłkarzem. Myślę, że dużo dało mi samo przebywanie w szatni Sevilli, ale także trenowanie z piłkarzami, którzy bez wątpienia byli w europejskiej czołówce.

Czego zabrakło do przebicia się do tamtej drużyny?

- Sevilla zawsze daje szansę młodym zawodnikom. Taka jest ich filozofia. Patrząc jednak jak mocnym byli wtedy zespołem musisz być niemal bezbłędny, by zostać tam na dłużej i odgrywać znaczącą rolę. La Liga to jedna z najlepszych lig na świecie. Twoja gra także musi być na najwyższym poziomie. Jeśli masz okazje do zdobycia gola musisz to zrobić, bo w kolejce czekają już inni. Nie chcę powiedzieć, że w tamtym momencie było to niemal niemożliwe, ale sam wiesz, że Sevilla była wtedy bardzo mocną drużyną. Może i w samej Sevilli nie zrobiłem za dużej kariery, ale ten czas wpłynął na mnie bardzo dobrze i pomógł mi w kolejnych klubach w Hiszpanii.

W Sevilli debiutowałeś u trenera Unaia Emerego. Po latach widać, że jest to wielki fachowiec i jeden z najlepszych trenerów na świecie.

- Emery był przede wszystkim świetnym trenerem zarówno dla drużyny jak i indywidualnie dla zawodników. Potrafił do nich dotrzeć i każdy czuł się u niego ważny. Dla mnie było to ogromnym wyróżnieniem, że mając do dyspozycji tak świetnych napastników liczył także na mnie. Po latach mogę mu tylko podziękować, że to on dał mi szansę debiutu w La Liga. Jeśli chodzi o kwestie związane z treningami czy meczami to jest to duży profesjonalista. W tygodniu meczowym poświęcał dużo czasu, by uświadomić swoich piłkarzy na temat rywali. Musisz uwierzyć mi na słowo, ale większość informacji, które nam przekazywał sprawdzała się i jeśli drużyna grała tak jak on chciał to mogliśmy pokonać każdego. Dlatego odnosił z Sevillą tak wielkie sukcesy. Jeśli chodzi natomiast o kwestie związane z drużyną to uczył młodszych zawodników, by szanowali swoich bardziej doświadczonych kolegów. Zwracał na to naprawdę bardzo dużo uwagi. Dbał także o dobrą atmosferę w drużynie i to było dla niego bardzo ważne. Zawsze powtarzał nam: Jesteście świetną drużyną i bardzo dobrymi piłkarzami, ale jeśli chcecie wygrywać trofea musicie być dla siebie jak druga rodzina.

Czy mecz z Barceloną był dla Ciebie tym najważniejszym? Jak wspominasz rywalizację z Messim, Suarezem, Neymarem?

- Miałem okazję grać na wielu pięknych stadionach, ale ten Barcelony zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Jeśli mówimy o najważniejszym meczu w mojej karierze to tak masz rację, ten z Barceloną był jednym z nich. Miałem okazję zagrać chyba z najlepszą z Barceloną w historii. To co robili na boisku było niesamowite. Mieli piłkę w posiadaniu praktycznie przez cały czas. Kiedy pressowałem Xaviego piłka momentalnie była u Iniesty, kiedy podchodziliśmy do Iniesty znów piłkę miał Xavi. Na boisku miałeś wrażenie jakbyś biegał w spowolnionym tempie. Po tym meczu zrozumiałem co to znaczy piłka na najwyższym poziomie.

A moment kariery, w którym byłeś najbardziej dumny?

- Jestem dumny z całej swojej kariery, ale gdybym miał wybierać to raczej postawiłbym na moment z Leganes. Dobrze czułem się na boisku, strzelałem dużo goli, wybiegałem jako kapitan drużyny, moja żona zaszła wtedy w ciążę. Myślę, że to właśnie gra dla Leganes z perspektywy czasu napawa mnie największą dumą.

Twoja gra na najwyższym poziomie w Hiszpanii zakończyła się na ośmiu spotkaniach, ale masz ich ponad 150 w drugiej lidze. Byłeś rozczarowany, że nie udało Ci się na stałe przebić do jednej z drużyn La Liga czy jednak dumny, że jesteś profesjonalnym piłkarzem wciąż grającym na wysokim poziomie?

- To oczywiste, że chciałem grać na najwyższym poziomie i zdobywać gole dla Sevilli. Piłka nożna ma to do siebie, że lubi zmiany. Żeby grać w La Lidze musisz być najlepszym z najlepszych. Oczywiście musisz mieć także odrobinę szczęścia. Z resztą w moim przypadku trochę go zabrakło. Strzeliłem dla Alcorconu 14 goli i podpisałem kontrakt z Leganes, które wtedy było jeszcze w La Lidze, ale po sezonie spadli do drugiej ligi. Dziś mam już 28 lat i jestem bardzo szczęśliwy ze swojej kariery. W tym momencie nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, że nie zaistniałem w La Lidze. Grałem w kilku klubach, w których przeżyłem świetne momenty i strzeliłem dużo goli.

Masz jakieś cele indywidualne na ten sezon związane z Zagłębiem?

- Nie mam ustalonego żadnego celu i limitu bramek, który muszę przekroczyć, ale to oczywiste, że napastnik musi strzelać gole. To działa zarówno z korzyścią dla zawodnika, ale także dla drużyny. Oprócz tego chciałbym także być w dobrej dyspozycji, by drużyna miała ze mnie jak najwięcej korzyści.

Czego możemy życzyć poza zdrowiem dla Ciebie i dla Twojej rodziny?

- Czuję się w tym momencie bardzo dobrze, 15 dni wraz z całym zespołem i sztabem szkoleniowym dało mi naprawdę dużo, mogliśmy też lepiej siebie poznać. Najważniejsze teraz jest dla mnie to, by być w jak najlepszej dyspozycji. Oczywiście, to jest tylko piłka, czasem jeden czy dwa mecze mogą nie wyjść tak jakbym chciał, ale to nie może zmienić podejścia do pracy. Po sześciu miesiącach wiem lepiej jak funkcjonuje klub i cała liga. Tak jak mówię, ostatni czas był dla mnie bardzo ważny i jestem przekonany, że kibice będą mogli zobaczyć zdecydowanie lepszą wersję Juana Munoza niż na jesień.