Kiedyś uczeń i mistrz. Teraz dwaj liderzy / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Kiedyś uczeń i mistrz. Teraz dwaj liderzy 16 mar

Kiedyś uczeń i mistrz. Teraz dwaj liderzy

Obaj urodzili się w Szczecinie i zaczynali w tamtejszym przykościelnym klubie. Obaj przenieśli się do Ruchu Chorzów, w którym wypłynęli na szerokie wody. Wreszcie, obaj grają na tej samej pozycji. Wspólnie na boiskach Ekstraklasy zagrali jednak tylko przez jedną minutę, a w Chorzowie byli członkami elitarnego klubu ?Plus 20?.

16 mar 2017 20:28

Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin

Udostępnij

Ekstraklasa

W sobotę zagrają przeciwko sobie - Filip Starzyński i namaszczony na jego następcę w Ruchu Patryk Lipski.

SALOS, czyli SALezjańska Organizacja Sportowa. To klub, który w karierze jednego i drugiego znaczy bardzo wiele. Lipski grał w nim od początku kariery, a Starzyński dołączył w wieku 15 lat, po pobycie w amatorskim Sokole Pyrzyce.

?Klub posługuje się prewencyjnym systemem wychowawczym założyciela Towarzystwa Salezjańskiego św. Jana Bosko, ale czerpie też ze współczesnego dorobku nauk biologicznych, medycznych, kulturologicznych, ekonomicznych i praktyczno-technicznych. (?) Wychowuje, zgodnie z myślą św. Jana Bosko, na uczciwych obywateli i dobrych chrześcijan? - czytamy na oficjalnej klubowej stronie. Oprócz wspomnianej dwójki SALOS wychował również Sebastiana Rudola z Pogoni Szczecin.

Klub "Plus 20"

W klubie nacisk kładli przede wszystkim na technikę, co widać zarówno po Starzyńskim, jak i Lipskim. Do Chorzowa trafili jako typowe "chucherka" i ze względu na warunki fizyczne daleko im było do występów z seniorami. W Chorzowie jednak sporo się zmieniło.

Jak pisał niespełna rok temu "Przegląd Sportowy", w obroty wziął ich trener Bogusław Pietrzak i zaczęło się budowanie masy mięśniowej. - Trenowaliśmy pod okiem trenera Pietrzaka w siłowni, tzw. "Chorzowskiej Wiacie", czasem nawet trzy razy w tygodniu. Poza tym często zostawaliśmy po zajęciach na boisku, żeby przećwiczyć podania albo rzuty wolne. Z Filipem zostaliśmy kolegami, bo zawsze wychodziliśmy z szatni ostatni - mówił dziennikowi Lipski.

Efekt? Obaj przytyli po około 20 kilo i dzięki temu znacznie bardziej nadawali się do gry w Ekstraklasie. Stąd też żartobliwa nazwa, wymyślona przez Pietrzaka - zaliczał ich do klubu "Plus 20".

Na początek minuta

Starzyński miał jednak wyraźną przewagę nad Lipskim. Jest o trzy lata starszy i w Ekstraklasie zadebiutował znacznie szybciej. W lutym 2012 roku zagrał minutę w wygranym przez Ruch 3:0 meczu z Lechem Poznań, wchodząc na boisko w miejsce Arkadiusza Piecha.

Podobnie wprowadzany był jego młodszy kolega. On również zaczynał ledwie od 60 sekund na ekstraklasowym boisku. W listopadzie 2014 roku otrzymał od trenera Fornalika minutę w wygranym pojedynku z Jagiellonia Białystok. Zmienił wówczas Grzegorza Kuświka.

Właśnie ostatnie 60 sekund w meczu z Jagiellonią - tyle Starzyński i Lipski zdążyli zagrać w jednej drużynie w Ekstraklasie. Później takiej okazji już nie było.

Lipski więcej szans w sezonie 2014/2015 nie dostał, a Starzyński stanowił o sile Ruchu, czym zapracował na transfer zagraniczny. Latem 2015 roku zdecydował się przenieść do belgijskiego Lokeren.

Następca namaszczony

W Chorzowie nie przejęli się jednak odejściem lidera, bo na jego miejsce czyhał już trzy lata młodszy kolega, który przez całą karierę kroczył niemal w ślad za Starzyńskim.

Co prawda w pierwszym meczu nowego sezonu rozgrywającym był jeszcze doświadczony Maciej Iwański, ale w przerwie zmienił go właśnie Lipski i w kolejnych meczach trener Fornalik nie miał już wątpliwości. Wychowanek SALOS-u Szczecin rozpoczynał je od pierwszej minuty. Z jednym wyjątkiem - gdy musiał pauzować za żółte kartki.

Już po sześciu kolejkach debiutant miał na koncie 2 gole i 2 asysty. Jasnym stało się, że w Chorzowie po Starzyńskim płakać nie będą. Swój pierwszy sezon na najwyższym szczeblu Lipski zakończył z 4 golami i 8 asystami. Wynik co najmniej przyzwoity.

Porównań Lipskiego do Starzyńskiego nie lubi jednak? sam Starzyński. - Bez przesady. Patryk ma swój styl gry. Pewnie chciałby pracować na swoje nazwisko, a nie na porównania do mnie. Sam z zaciekawieniem obserwuję jego rozwój - mówił rok temu "Przeglądowi Sportowemu".

Jak lider z liderem

W międzyczasie Starzyński zdążył wrócić do Polski i związać się z Zagłębiem. Wiosną 2016 roku był najlepszym piłkarzem w całej lidze i w 16 spotkaniach zanotował 3 gole i 10 asyst, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji na Mistrzostwa Europy we Francji.

Po długich i trudnych negocjacjach wypożyczonego do tej pory piłkarza udało się Zagłębiu wykupić i po krótkim urlopie "Figo" wrócił do Lubina. Początek sezonu miał świetny - gol z Lechem Poznań, bramka i asysta z Bruk-Betem Termaliką oraz asysta (lub gol - źródła są pod tym względem niejednomyślne) z Arką Gdynia.

Później pojawiły się jednak problemy zdrowotne, w efekcie Starzyński nie mógł grać tyle, co wiosną. Po zimowej przerwie jednak powrócił, prowadzi Zagłębie do zwycięstw i znowu jest jednym z najlepszych piłkarzy całej Ekstraklasy.

Lipski również spisuje się tej wiosny doskonale i wraz z Jarosławem Niezgodą jest zdecydowanie najlepszym piłkarzem Waldemara Fornalika.

Podobieństw i porównań wychowankowie SALOS-u więc nie unikną. Nawet liczby w tym sezonie mają podobne i problematyczne. Starzyński zanotował 5 goli i 4 asysty (lub 6 i 3 - zależy jak liczyć sierpniowego gola z Arką Gdynia), a Lipski - 5 goli i 6 asyst (lub 6 i 5 - zależy jak liczyć gola sprzed tygodnia przeciwko Lechii). Jedyna różnica polega na tym, że rozgrywający Ruchu potrzebował na to 25 meczów. Starzyńskiemu wystarczyło 14 występów.

W sobotę na Stadionie Zagłębia spotkają się zatem już nie "uczeń i mistrz", ale liderzy z prawdziwego zdarzenia. Przekonamy się, który z dyrygentów poprowadzi swoją orkiestrę do zwycięstwa.