Wojciech Śmiech: Dobrze zorganizowany skauting szybko się spłaci / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Wojciech Śmiech: Dobrze zorganizowany skauting szybko się spłaci 19 sie

Wojciech Śmiech: Dobrze zorganizowany skauting szybko się spłaci

Wojciech Śmiech jest nowym szefem skautingu seniorskiego KGHM Zagłębia Lubin. – Nie każdy europejski klub ma takie możliwości jak Zagłębie – mówi w naszej rozmowie.

19 sie 2025 08:45

Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.

Udostępnij

Ekstraklasa

Z jakim celem przychodzisz do KGHM Zagłębia Lubin?

– Głównym celem będzie wsparcie pionu sportowego w optymalizacji działań transferowych. Częścią strategii skautingowej są procedury, według których będziemy chcieli pozyskiwać piłkarzy. Oczywiście nie wszystkie działania możemy wprowadzić w jeden dzień, tydzień czy nawet miesiąc. Ekstraklasa bardzo się rozwija, kluby są bardziej świadome, że skauting to inwestycja. Zawsze powtarzam, że dobrze zorganizowany skauting szybko się spłaci.

A jaki jest twój prywatny cel?

- Cały czas chcę się rozwijać i myślę, że to samo będę mówił, gdy będę miał pięćdziesiąt lat. Bo piłka nożna ewoluuje, zmienia się, z roku na rok powstają nowe narzędzia do analizy statystycznej i motorycznej, zmienia się również specyfika oglądanych rynków.  

Zanim rozpocząłeś pracę w PKO BP Ekstraklasie, byłeś dyrektorem sportowym w trzecioligowym ŁKS-ie Łagów. Jakie miałeś tam szanse i ograniczenia?

– Łagów to był bardzo duży poligon doświadczalny. Wcześniej pracowałem w agencjach piłkarskich, była to moja pierwsza praca w klubie. ŁKS akurat awansował do Trzeciej Ligi. Uznałem, że chcę spróbować swoich sił. Budżet mieliśmy poniżej połowy stawki. W pierwszy sezonie wywalczyliśmy spokojne utrzymanie, w drugim przegraliśmy awans jednym bezpośrednim meczem z Siarką Tarnobrzeg i wygraliśmy Okręgowy Puchar Polski. Za to w trzecim – byliśmy liderem po rundzie jesiennej nad Wieczystą Kraków, ale z klubu wycofał się główny sponsor i ŁKS nie mógł dalej funkcjonować. Bardzo mi szkoda tego projektu i kadry, którą zbudowaliśmy w tamtym czasie. W takich klasach rozgrywkowych jesteś odpowiedzialny za wiele aspektów funkcjonowania klubu. A gdy chcesz pracować dobrze, musisz mieć ludzi, którzy są dawcami, a nie tylko biorcami. Bo w takiej lidze pieniądze nie są motywacją.

 Z drugiej strony – sporo osób z Łagowa przebiło się wyżej, czego jesteś przykładem.

– Dwunastu piłkarzy od nas zagrało potem na poziomie centralnym, a dwóch sprzedaliśmy gotówkowo do Ekstraklasy. Wtedy grali u nas za mniejsze pieniądze, a dzisiaj spora część z nich zarabia zdecydowanie lepiej. Piłkarze wiedzieli, że jeśli pomogą nam sportowo, to my pomożemy im pójść wyżej. Zasady były zdrowe, czego brakuje w wielu mniejszych klubach. Nie tylko piłkarze „wypromowali” się w Łagowie, bo również dwie osoby, które były u nas na stażu w dziale marketingu – jedna trafiła do Wisły Kraków, druga najpierw do Korony Kielce, a potem do Górnika Zabrze. Trener Ireneusz Pietrzykowski przeszedł do Stal Stalowej Woli gdzie wywalczył dwa awanse rok po roku do II i I ligi. 

Później pracowałeś w Widzewie – czego się nauczyłeś przez prawie trzy lata w tym klubie?

– W Widzewie odpowiadałem za funkcjonowanie działu skautingu. Zarządzałem pracą kilkuosobowej grupy osób oraz byłem członkiem pionu sportowego. Przejście do Ekstraklasy było dużą nobilitacją, ale i wyzwaniem – była to praca pod większą presją. Wyciągnąłem wiele własnych wniosków na kilku płaszczyznach dotyczących między innymi procedur transferowych, analizy obserwowanych zawodników pod kątem jakościowym, statystycznym i motorycznym, współpracy ze sztabem szkoleniowym, struktury działu skautingu, organizacji pracy. 

Co było twoim największym sukcesem?

– Sukcesem całego działu był Imad Rondić, który został sprowadzony jako wolny zawodnik, a potem stał się najdrożej sprzedanym zawodnikiem Widzewa w XXI wieku, odchodząc do FC Koeln. Transferów gotówkowych wychodzących było więcej, jednak za niższe kwoty niż Imad. Dodatkowo mocno rozwinęliśmy struktury skautingowe. Chciałoby się, żeby wynik sportowy był lepszy, ale dziewiąte miejsce w Ekstraklasie w sezonie 2023/2024 było również najwyższym w obecnym wieku.   
Jeśli mówimy o sukcesie niezwiązanym z pracą w klubie to za taki uważam odkrycie Jakuba Stolarczyka, gdy miał czternaście lat, którego transfer przeprowadziliśmy z A-klasowego Piasta Chęciny do drużyny Leicester City, gdzie w poprzednim sezonie rozegrał dziesięć spotkań w Premier League, a dzisiaj jest jej pierwszym bramkarzem. 

Jakimi zasadami się kierujesz jako skaut?

– Tak jak wcześniej powiedziałem, skauting to inwestycja. Przy dobrze zorganizowanej pracy bilans zysków i kosztów będzie mocno dodatni. Skauting polega też na wyważeniu jakości do ceny i jest zawsze uzależniony od środowiska, w którym pracujemy czyli kontekstu między innymi budżetu, struktury kadry, klasy rozgrywkowej, wielkości klubu. Skauting powinien przygotować tyle opcji, żeby pozycja negocjacyjna klubu przy rozmowach z zawodnikami była wysoka. 

Jak istotna jest dla ciebie osobowość piłkarza?

– Jest bardzo ważna, bo łączy się często z motywacją jego przyjścia. Uważam, że optymalne są ruchy, gdy możemy określić wysoki potencjał sprzedażowy i piłkarz również przychodzi do danego klubu z świadomością wypromowania się. W takich sytuacjach obie strony zyskują piłkarz pomoże sportowo, ale też klub na nim zarobi. Takie ruchy mają największy sens. Moim zdaniem o sprowadzeniu piłkarza powinny decydować cztery czynniki: analiza sportowa – jak zawodnik pasuje do profilu klubu. Drugą kwestią jest analiza statystyczna – czy jego gra ma pokrycie w liczbach. Trzecią jest analiza motoryczna – intensywność futbolu się zwiększa i potrzebni są piłkarze, którzy pod tym względem rozwiną drużynę. A czwartą – adaptacja – z jakiej ligi przychodzi, w jakich klubach grał, jakiej jest narodowości, w jakich językach mówi. W świecie idealnym te czynniki składają się na to, kto jest naszym pierwszym wyborem, kto "dwójką", "trójką", "czwórką", a kogo nie chcemy w ogóle.

Ile czasu potrzeba, żeby ocenić potencjał piłkarza? Wiem, że są różne "szkoły" skautów... 

– W świecie, w którym będziemy chcieli funkcjonować, dziesięć spotkań obejrzanych przez dział skautingu powinno być minimum. Optymalnie, jeśli wśród tych obserwacji zobaczymy zawodnika również na żywo. Nie jest to kluczowe, bez takiej obserwacji można zrobić transfer. Ale przygotowując się do okienka transferowego pięć miesięcy, jest czas, żeby zobaczyć piłkarza na żywo. Dzięki temu poznajemy też lepiej środowisko, w którym na co dzień funkcjonuje, możemy się z nim spotkać i przekonać wcześniej do naszego projektu. 

Co twoim zdaniem może przekonać zawodników, aby przenieść się do KGHM Zagłębia Lubin?

– Na pewno obiekty treningowe, bez dwóch zdań. Jestem pod dużym wrażeniem bazy. Piłkarz otrzymuje od klubu serwis, żeby się rozwijać. Akademia też funkcjonuje dobrze, dostarcza piłkarzy do pierwszej drużyny. Należy pamiętać również o historii, Zagłębie jest dwukrotnym mistrzem Polski, pięciokrotnie zajmowało miejsce na podium Ekstraklasy. Uważam, że nie każdy europejski klub ma takie możliwości jak Zagłębie.