Costa Nhamoinesu: Nie jechałem do Polski w ciemno | #75latZL / Inne / KGHM Zagłębie Lubin
Costa Nhamoinesu: Nie jechałem do Polski w ciemno | #75latZL 1 cze

Costa Nhamoinesu: Nie jechałem do Polski w ciemno | #75latZL

Do Lubina trafił w sezonie 2008/09 i z miejsca stał się jednym z najbardziej wyróżniających zawodników. Na swojej pozycji był jednym z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie. Wciąż jest dobrze wspominany wśród sympatyków Miedziowych. Dziś cofniemy się aż o 13 lat i przypomnimy Wam wywiad z Costą Nhamoinesu. Zapraszamy!

1 cze 2021 12:00

Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.

Udostępnij

Inne

Zaczynał się wrzesień 2008 roku. Miedziowi po rozegraniu siedmiu kolejek zajmowali trzecie miejsce, ze stratą jednego punktu do Podbeskidzia Bielsko-Biała i Widzewa. KGHM Zagłębie szykowało się do nadchodzącego pojedynku z Turem Turek. Tymczasem w wydanym wówczas numerze "Nasze Zagłębie" ukazał się wywiad z dopiero budującym swoją pozycję, bocznym obrońcą z Zimbabwe.

Co wiedziałeś o Polsce, zanim przyjechałeś do naszego kraju?

- Miałem pewną wiedzą na temat tego kraju, ponieważ interesuję się historią, zarówno tą odległą, jak i najnowszą. Wiedziałem zatem, że Polska była w konflikcie zbrojnym z Niemcami, że Polacy walczyli nie tylko w II Wojnie Światowej, ale także w pierwszej. Interesowałem się także geograficznym położeniem Waszego kraju, wiedziałem ponadto, że w zimie pada tutaj śnieg. Nie jechałem do Polski w ciemno także dlatego, iż mój menadżer, Pan Wiesław Grabowski, zadbał o to, bym posiadał naprawdę rozległą wiedzę na temat kraju, w którym przyjdzie mi pracować. Poza tym w Polsce grało w piłkę dwóch moich kolegów, których znam ze wspólnych występów w reprezentacji Zimbabwe, mam tutaj na myśli Takesure Chinyamę oraz Dicksona Choto.

A mówią coś Tobie nazwiska Normana Mapezy czy Gifta Musadziego, dwóch graczy z Zimbabwe, którzy przecierali szlaki w Polsce?

- Owszem, te nazwiska obiły mi się o uszy, ale jeśli mam być szczery nie pamiętam tych zawodników z boiska. Byłem wówczas zbyt młody, by śledzić ich występy. To nie moje pokolenie.

Do Polski trafiłeś z DT Africa United. To klub występujący w pierwszej czy drugiej lidze?

- To prawda, przyjechałem do Waszego kraju jako zawodnik DT Africa. To klub grający w drugiej lidze Zimbabwe, lecz w związku z jego spadkiem, przez dwa lata występowałem na wypożyczeniu w ekstraklasie. Za namową Wiesława Grabowskiego wyjechałem do Europy, by spróbować swoich sił w Polsce.

Gdy przyjeżdżałeś do naszego kraju, byłeś ukierunkowany na grę w jakimś konkretnym klubie?

- Nie. Także dlatego, że gdy przyjechaliśmy, sezon był już w pełni i tak naprawdę ciężko było gdziekolwiek zakotwiczyć. Trafiliśmy więc do Wisły Ustronianki.

Jak zapatrujesz się na pobyt w tym klubie?

- Było to dla mnie cenne doświadczenie. Przede wszystkim umożliwiło mi oswojenie się z nowym otoczeniem, nową kulturą, językiem, jedzeniem, ludźmi. To był naprawdę spory przeskok dla mnie, który jednak w Wiśle przeszedłem bezboleśnie. Aby być z Tobą szczery, powiem, że jeszcze przed przylotem sporo myślałem na temat tego, jak będzie wyglądać moje życie w nowym kraju. Zastanawiałem się jak zareagują na mnie ludzie, jak będą na mnie patrzyć, w jaki sposób będą się do mnie odnosić, jak będzie wyglądało moje życie. Miałem pewne obawy, lecz one zostały błyskawicznie rozwiane. W Wiśle miałem prawo czuć się kapitalnie, ponieważ na każdym krok ludzie dawali mi odczuć, że jestem w tym klubie mile widziany, że jestem potrzebny, że mnie cenią jako człowieka i piłkarza. Żywo interesowali się tym, co u mnie, pytali o moją ojczyznę, o moje odczucia związane z pobytem w Polsce. Poza tym Wisła jest przepięknym miejscem do życia. Krajobrazy górskie zapierają dech w piersiach! Wisła to kapitalne miejsce do życia.

A spotkałeś Adama Małysza, wizytówkę tego miasta?

- Naturalnie. Nawet zrobiłem sobie z nim pamiątkowe zdjęcie. Kurczę, nie zdawałem sobie sprawy, że to człowiek o takiej drobnej posturze! To jednak sympatyczny facet, którego podziwiam. Trzeba mieć odwagę, by skakać na nartach. Już samo wejście na skocznię i popatrzenie z jej wysokości w dół może przyprawić o zawrót głowy.

Zagłębie Lubin nie jest pierwszym polskim klubem grającym w wyższej klasie rozgrywkowej, w którym próbowałeś swoich sił?

- To prawda. Byłem w Legii Warszawa, w której barwach w zespole rezerw wystąpiłem w meczu kontrolnym. Byłem ponadto w Górniku Zabrze. Wystąpiłem w jednym ze sparingów tego zespołu i z tego co wiem trener widział mnie w swojej drużynie. Moją osobę reprezentuje jednak Pan Grabowski, który uznał, że poszukamy miejsca dla mnie gdzie indziej. Tym sposobem trafiłem do Zagłębia. Akurat lubinianie przebywali na obozie przygotowawczym w ośrodku "Start" w Wiśle. Zostałem zaproszony do wzięcia udziału w treningu i ostatecznie zostałem w zespole. Nie muszę dodawać, że bardzo mnie to cieszy, bowiem to kolejny krok do przodu w moim piłkarskim rozwoju.

A gdybyś mógł porównać Zagłębie z Górnikiem i Legią, jeśli chodzi o sferę organizacyjną?

- Cóż, jeśli chodzi o porównanie Zagłębia z Legią, to nie czuję się kompetentny, by zabrać głos. A to dlatego, że moja przygoda z Legią trwała ledwie dziewięćdziesiąt minut. Zagrałem jedynie w meczu kontrolnym rezerw, nie miałem natomiast okazji zwiedzić siedzibę klubu, zobaczyć od środka jak stołeczna drużyna funkcjonuje. W przypadku Górnika jest inaczej, gdyż byłem w Zabrzu kilka dni. Najogólniej rzecz biorąc porównanie tego klubu z moim obecnym pracodawcą wypada na korzyść Zagłębia. Choćby z tego powodu, że będąc w Zabrzu musiałem ciągle do kogoś wydzwaniać, po to, aby na bieżąco dowiadywać się o istotnych dla mnie sprawach. Nie było osoby, która by zadbała o mnie, zawodnika zupełnie nie zaznajomionego z tamtejszymi realiami. W Lubinie jest inaczej i nie mam prawa narzekać.

Co się Tobie w Polsce najbardziej podoba? Kobiety?

- Najbardziej w Polsce interesuje mnie piłka nożna, gdyż jest to zawód, który wykonuje, za to mi płacą, muszę więc profesjonalnie podchodzić do obowiązków. Kobiety, owszem, są naprawdę piękne. Zauważyłem ponadto, że kontakt z nimi jest znacznie łatwiejszy niż w niektórych zakątkach świata. Może jest to kwestia tego, że jest pomiędzy nami różnica ras, a osobami przeciwnej płci kieruje ciekawość? Może to jest też wynik tego, że wielu Polaków potrafi posługiwać się językiem angielskim? W każdym razie nie miałem większych problemów z porozumiewaniem się w Polsce.

Gdybyś mógł coś zmienić, jeśli chodzi o nasz kraj, to od czego byś zaczął? Dziur w drogach?

- Nie, nie. Gdybym mógł coś zmienić, to zacząłbym od remontu budynku klubowego w Wiśle. Tak, gdybym miał taką możliwość, to byłaby pierwsza rzecz, od której bym zaczął. (śmiech)

Przywiązujesz wagę do opinii na temat swojej gry?

- Przede wszystkim należy zacząć od tego, że przyjeżdżając tutaj muszę liczyć się z krytycznym podejściem do mojej osoby. Niezależnie od tego, jak będę grał, czy będę notował lepsze mecze, czy może gorsze, moja gra będzie analizowana i komentowana. Potrafię zrozumieć krytykę, konstruktywną, wynikającą z tego, że ktoś chce zwrócić moją uwagę na pewne elementy w mojej grze czy zachowaniu. Uważnie słucham opinii osób, analizuje je, zbieram kawałek po kawałku i tworzę z tego całość. Oczywiście, mówimy tutaj o uczciwej krytyce, wynikającej z chęci pomocy, a nie z zazdrości. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że moja gra nie przypadnie wszystkim do gustu. Ktoś może się przyczepić, że biegam nie tak, że popełniam błędy, czy coś podobnego. Krytyka – jak najbardziej tak, ale ta konstruktywna.

Słyszałeś o Manuelu Arboledzie?

- Tak. On, jeśli się nie mylę, gra obecnie w poznańskim Lechu, tak?

Dokładnie. Pytam o jego osobę, ponieważ kilku kibiców Zagłębia już ochrzciło Cię mianem nowego Arboledy. A to, wiedz, bardzo nobilitujące porównanie.

- Jest mi naprawdę bardzo miło. Cieszę się, że fani doceniają moją postawę w tych meczach, które w barwach Zagłębia już rozegrałem. Jest to dla mnie tyle istotne, że ja dopiero buduję formę. Przypomnę, że mam zaległości treningowe wynikające z kontuzji, jakiej nabawiłem się w meczu sparingowym z Polonią Warszawa podczas obozu przygotowawczego w Grodzisku Wielkopolskim.

Interwencja, w której wybiłeś futbolówkę zmierzającą prosto do bramki i tym samym uratowałeś Zagłębiu zwycięstwo, kosztem własnego zdrowia, wzbudziła duży podziw.

- (Costa się uśmiecha) Wiesz, gdy ratowałem zespół przed stratą gola, wówczas nie kalkulowałem. Faktem jest jednak, że przytrafiła mi się w skutek tej interwencji paskudna kontuzja, której skutki odczuwam do dziś. Jak biegam trochę szybciej, odzywa się ta feralna pachwina. Myślę, że jeszcze trochę czasu minie, zanim dojdę do pełni sprawności fizycznej. Nie chcę jednak, by ktoś myślał, że się asekuruję czy żałuję tej interwencji. Nic z tych rzeczy.

Kibice przyjęli Ciebie bardzo życzliwie. Co możesz powiedzieć na ich temat?

- Imponują mi. I nie jest to pusty slogan, naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem wsparcia, jakie dają naszej drużynie. Widziałem ich podczas meczu wyjazdowego w Jastrzębiu, gdzie nawet po stracie bramki dopingowali swój zespół do samego końca. Byli z nami również w poprzednich spotkaniach rozgrywanych na boiskach rywali, a poza tym robią kapitalną atmosferę w meczach toczonych w Polkowicach. Tak, wiem, że nowy stadion Zagłębia jest w budowie. Wiem, ponieważ byłem już kilka razy na placu budowy i śledzę na bieżąco postęp prac. Będzie to ogromna frajda i zarazem przeżycie dla mnie, gdy przyjdzie mi już wiosną zagrać na tym obiekcie.

Kto jest Twoim piłkarskim wzorem?

- Zawsze imponowała mi gra Cafu. Brazylijczyk gra wprawdzie po przeciwnej stronie boiska, czyli na prawej stronie, ale z chęcią podglądałem jego grę, analizowałem ją i zastanawiałem się, co z jego boiskowej postawy mogę wyciągnąć dla siebie. Innym zawodnikiem, którego grę lubię oglądać, jest Kameruńczyk, Timothe Atouba, dziś gracz HSV Hamburg. Za dobrego zawodnika, którego gra także może zaimponować uważam Nigeryjczyka Taye Taiwo z Olimpique Marsylia.

Masz za sobą grę w reprezentacji swojego kraju. A jak wygląda to obecnie? Przychodzą powołania od selekcjonera?

- To prawda, miałem okazję ubierać koszulkę narodowego zespołu. Zanim jednak zadebiutowałem w seniorskiej kadrze, zanotowałem kilkanaście, bodaj czternaście, albo piętnaście występów w reprezentacji do lat 23. Jeśli chodzi o pierwszą reprezentację, to w swoim dorobku mam cztery gry. Kiedy przyjechałem do Polski, by grać w Wiśle, selekcjoner nie stracił mnie z pola widzenia. Nie dziwę się, że nie byłem powoływany, bowiem Wisła to klub z niższej klasy rozgrywkowej, na temat, którego trudno o informacje. Teraz jednak jestem piłkarzem Zagłębia Lubin, gram w wyższej lidze i w każdej chwili selekcjoner Jose Claudinei “Valinhos” może zasięgnąć opinii na temat mojej gry. Liczę na to, że swoją postawą przypomnę się jemu i wkrótce otrzymam powołanie.

Taką grą na pewno zapracujesz na powołanie.

- Obyś miał rację. Wiem jednak, że stać mnie na jeszcze więcej. Niech tylko dojdę do pełni sprawności fizycznej.

Dokładnie 3 września 2008 roku Miedziowi rozbili Tur Turek aż 5:0. Na listę strzelców wpisali się Szymon Pawłowski, Wojciech Kędziora, Michał Goliński i dwukrotnie Ilijan Micanski. Costa Nhamoinesu rozegrał całe spotkanie.