Grzegorz Szamotulski |Ankieta personalna / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Grzegorz Szamotulski |Ankieta personalna 6 wrz

Grzegorz Szamotulski |Ankieta personalna

Grzegorz Szamotulski w Zagłębiu Lubin pracuje od początku 2019 roku i sprawuje w naszym klubie funkcję trenera bramkarzy. W przeszłości uznany goalkeeper wielu zespołów polskich jak i zagranicznych zmierzył się z pytaniami w naszej ankiecie personalnej.

6 wrz 2019 15:34

Fot. Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin S.A.

Udostępnij

Ekstraklasa

Ulubione miejsce do spędzania czasu wolnego?

Jest wiele takich miejsc, nie chciałbym żadnego faworyzować. Na pewno z dala od zgiełku, najlepiej z bliską osobą, gdzieś na łonie natury. Lubię ciepło, morze, ocean, oczywiście w aktywnym wydaniu.

Ostatni dłuższy wyjazd?

Oman,  w Grudniu przed samym przyjściem do Lubina. To był dobry czas by naładować akumulatory przed nowym wyzwaniem. Połączenie Bożego Narodzenia i Sylwestra w gorących rytmach bardzo się nam spodobało. Zacząłem doceniać takie wyjazdy, bo po raz pierwszy w życiu po prostu odpoczywałem, totalny chill. Mam nadzieję, że w tym roku również odwiedzimy jakieś ciekawe egzotyczne miejsce.

Urlop w Polsce czy zagranicą?

Wiesz, to zależy. Mam sentyment do Gdańska, więc jeśli mam chwile wolnego jedziemy z Anią na wybrzeże. Polska ma wiele urokliwych miejsc by wypocząć. Często też robimy wypady do Berlina na koncerty. Ostatni Justina Timberlake totalna petarda!

Skoro mowa o Ani, to jak się poznaliście ?

To pozostanie naszą słodką tajemnicą. Ale uspokajam, żadne wynalazki typu portale społecznościowe czy internetowe randki.

Morze czy góry?

Zdecydowanie morze.

Na ryby czy na grzyby?

(śmiech). Ani jedno ani drugie. Mało emocjonujące zajęcia. Jeśli już to na grilla albo na rower.

Jak spędzasz czas wolny?

Teraz głównie na wychowywaniu dwójki kotów ( śmiech), są cudne i wnoszą do domu wiele radości. Dla naszego Kierownika nie ma rzeczy niemożliwych!!! Przychodzę pewnego dnia do klubu i mówię cyt. „Karol jest sprawa: chcę mieć rudego kota” Nie minęły 2 godziny dostałem zdjęcie idealnego rudzielca. Pojechaliśmy go z Anią odebrać i jakoś tak wyszło, że wróciliśmy z dwoma ( śmiech ). Mamy teraz parkę rozrabiaków.

Ulubiona potrawa?

Jako sportowiec większość życia musiałem trzymać dietę, te nawyki zostały mi do dzisiaj. Lubię lekkie dania, więc wskazałbym na różnego rodzaju sałatki, koniecznie z rucolą – dodaje ją do wszystkiego. Lubię też łososia, tuńczyka i ser bałkański. Oczywiście nie jest tak, że nie grzeszę (śmiech ) mam słabość do nadziewanej gorzkiej czekolady i lodów.

Kawa czy herbata?

Kawa. Piję ich kilka w ciągu dnia. Wstaję wcześnie rano, pierwsza stawia mnie na nogi. Drugą sączę w czasie drogi do pracy. Trzecia obowiązkowo w Klubie. I na tym przestańmy liczyć.

Warzywa czy owoce?

Warzywa, pod każdą postacią.

Ulubiony zespół lub gatunek muzyczny?

Pewnie to niektórych zdziwi, ale słucham głównie polskiej muzyki lat 70,80 i 90. Od zawsze towarzyszy mi Zbigniew Wodecki i Seweryn Krajewski. Lubię też współczesny POP.

Czy to ty na siłowni jesteś ostatnio od muzyki?

(śmiech) No raczej!!! Zostałem samozwańczym DJ-em (śmiech) Jeśli z siłowni dobiega głośna muza z moich młodzieńczych lat, to możesz być pewien, że  jestem i ćwiczę. Sympatią do tej niej zaraziłem trenerów Karmelitę i Świdra, więc u nas w pokoju często lecą różne kawałki od Wodeckiego przez Rybickiego po Łzy ( utwór Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka to ulubiony utwór „Karmela”)

Ulubiona piosenka?

„Lubię wracać tam, gdzie byłem”, „November rain”

Film, który zrobił na Tobie największe wrażenie?

Jest ich wiele. Z dzieciństwa Robin Hood, a z bardziej współczesnych Gladiator, Troja. Lubię filmy kostiumowe. Ze względu na efekty niewątpliwie Avatar, z filmów akcji Infiltracja. Muszę się przyznać, że ostatnio byłem w kinie na „Król Lew”. Dobrze było odświeżyć tą historię w wersji kinowej.

Ulubiony serial?

Totalnie wciągnęły mnie seriale z popularnej platformy. Kiedy tylko mam czas wieczorami oglądam po 2 - 3 odcinki. Trzeba sobie dozować czas oglądania, bo to uzależnia. Spodobał mi się Arow i Narkos.

Ulubiony aktor lub aktorka?

Uuu. Ciężkie pytanie. Myślę, że gdybym miał wskazać, to Vin Diesel. Muszę jeszcze wspomnieć o Jasone Stathamie, ale to z racji pseudonimu, który miałem w Szkocji. Tamtejsi kibice nazywali mnie „szalonym mnichem”, a to właśnie od roli, którą ten popularny aktor zagrał w jednym z filmów. Miałem tą produkcję nawet na kasecie VHS.

Największy życiowy autorytet?

To niestety nieżyjący już Piotr Dzwonek. Był dla mnie wielkim wzorem, to dzięki niemu udało mi się osiągnąć wiele rzeczy. Myślę, że w czasie naszych treningów miałem najlepszą sportową formę. U schyłku mojej kariery, bardzo często zdarzało nam się porozmawiać na tematy życiowe, ceniłem sobie jego zdanie. Czasami chciałbym z nim usiąść i porozmawiać, tak o wszystkim: o sporcie, o piłce o życiu.

Klub, któremu kibicujesz?

Ogólnie mam sentyment do klubów, w których byłem, pracowałem i coś osiągnąłem. Będzie to więc Legia, ale i Lechia, PAOK, Jagiellonia czy Hibernian. Dziś jestem w Zagłębiu i pewne kiedyś przyjdzie moment, że i z nim się pożegnam. Zawsze staram się być w kontakcie z ludźmi, z którymi grałem czy pracowałem. Czasami spontanicznie dzwonię i sprawdzam „co słychać” w tych miejscach, w których byłem.

Najlepszy kolega  z boiska  z czasów gry?

Dobrze się trzymałem z Adamem Ledwoniem, bo spędziłem z nim trzy lata w Austrii. Mieliśmy bardzo dobry kontakt. W Szkocji zaś udało się nawiązać dobre relacje z Łukaszem Załuską. Był krótko, bo tylko sześć miesięcy, ale za to intensywnie. Jeździliśmy razem na treningi, Łukasz na rehabilitację. Siłą rzeczy spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Mamy dobry kontakt do dziś,

A z kim trzymasz w Lubinie?

Z każdym staram się dobrze żyć i mieć dobre relacje. Czy to z Kierownikiem, czy Trenerem Karmelitą czy Witoldem Lisem, Michałem Żewłakowem, Jarkiem Gambalem, Panią Mariolą. Staram się być otwarty na wszystkich ludzi pracujących w Zagłębiu.

Idol z boiska?

Zawsze podobał mi się Buffon, miałem nawet przyjemność zagrać przeciwko niemu. Wrażenie robił także Schmeichel, ale także Van Der Sar czy Van Breukelen. Odpalam czasem starsze nagrania, dziś w dobie Internetu jest to łatwe i można sobie pozwolić na sentymentalną podróż do tamtych chwil kiedy Oni grali.

Kto zabrał Cię na pierwszy trening?

Najprawdopodobniej był to mój Tata, a jeśli nie, to z kolegami za zgodą rodziców.

Pamiętasz coś z pierwszych zajęć?

Niezbyt, ale grałem na pozycji napastnika. Dopiero później stałem się bramkarzem.

Jakie masz teraz cele czy marzenia sportowe?

Po odejściu z Legii zawsze chciałem być trenerem w Ekstraklasie. Wiedziałem, że mam ku temu odpowiednie predyspozycje. Jestem więc zadowolony, że dostałem szansę w Zagłębiu. To duży kredyt zaufania od Prezesa i Michała Żewłakowa. Dobrze się czuję w tym co robię. Spełniam się w roli trenera. To było jedno z moich marzeń, które właśnie realizuję.

Za co kochasz piłkę nożną?

Za adrenalinę, którą mi daje. Lubię wyjść na treningi i po prostu się zmęczyć. Wiadomo, dziś już w innej roli, ale nadrabiam na siłowni czy podczas innych aktywności. Emocje podczas meczu na trenerskiej ławce są równie wielkie jak wtedy kiedy stałem w bramce. Nie wiem czy nie stresuję się teraz nawet bardziej (śmiech). Lubię pracę z młodymi chłopakami, którzy mają zapał, są zawzięci i charakterni. Muszę powiedzieć, że rola nauczyła mnie cierpliwości, cenię sobie dobry też dobry kontakt z młodzieżą, która o dziwo słucha i się stara.

Oglądasz mecze innych zespołów?

Z uwagi na to, że częścią mojej pracy jest analiza gry bramkarzy innych zespołów mam trochę mniej czasu. Jak leci dobry mecz w telewizji, to oczywiście oglądam. Kiedyś bardziej, dziś staram się dystansować od piłki w domu. Spędzam w pracy bardzo dużo czasu, głowa też musi odpocząć.

Czy jest trener, z którym chciałbyś kiedyś współpracować?

Pytasz, czy jest trener, który chciałby ze mną współpracować? (śmiech) A tak całkiem poważnie, to dobrze byłoby się sprawdzić w pracy z Michałem Probierzem czy Czesławem Michniewiczem, jak wiadomo, moimi dobrymi znajomymi. To przede wszystkim jednak doświadczeni i świetni szkoleniowcy, więc obecność w  ich sztabie byłaby nie tylko zaszczytem, ale również  dużą dawką wiedzy.

Jaki jest Twój sposób na nudę w podróży?

Na pewno rozmowa. W autokarze siedzę ze Sztabem (kierownik drużyny i analityk dop. red) i to z nimi aktywnie dyskutuję w trakcie jazdy. Niestety, żyjemy w czasach, w których każdy zatapia się w swoich telefonach zapominając o całym świecie. To poszło w złym kierunku. Często słucham muzyki albo nadrabiam zaległości książkowe, wtedy szybciej mija czas. Zdarza się także, że najnormalniej w świecie odsypiam zmęczenie.

Czy masz jakieś przedmeczowe przesądy?

Nigdy nie miałem, jak grałem. Tym bardziej, nie mam ich teraz. Zwłaszcza, że  jestem jedynym bramkarzem w klubie, który nie wpuścił bramki od dłuższego czasu.

Z krawatem czy bez?

To zależy od okoliczności. Są sytuacje kiedy można sobie pozwolić na jego brak, ale są też wyjścia, na których nie wypada go nie mieć. Całkiem nieźle potrafię wiązać krawat i to na klika sposobów, to zasługa Taty. On mnie tego nauczył. Nie raz zdarzało się, że w klubach wiązałem krawaty chłopakom.

Elegancja czy sportowa wygoda?

Jeśli wychodzimy gdzieś z moją Partnerką, to preferuję elegancję.
W drodze do pracy stawiam na casual – jeansy, T-shirt. Na pewno na kolację nie pójdę w dresie. Szkoda, że teraz tak mało uwagi przywiązuje się do stosownego ubioru. 

Czy jesteś humorzasty?

Ja cały czas mam dobry humor. W klubie chyba tylko Karol uśmiecha się równie często co ja, on to się urodził z bananem na ustach (śmiech)

Brunetki, blondynki czy rude?

Mądre, niezależne i zaradne!  Mam to szczęście, że mam piękną kobietę, która posiada wszystkie te cechy. Wygląd zewnętrzny owszem jest ważny zwłaszcza dla nas mężczyzn, ale nauczyłem się, że to nie wszystko. Teraz bardziej skupiam się na wnętrzu i wrażliwości.

Samochodem czy rowerem?

Do pracy, wiadomo, samochodem. Jednak jak jadę po przysłowiowe bułki do sklepu, to wybieram rower.

Ranny ptaszek czy nocny marek?

I to i to. Mało śpię, bo wcześnie wstaję, a późno chodzę spać.

Jesień czy wiosna?

Tylko Lato!

Szczerość czy dyplomacja?

No, a jak myślisz? (śmiech) Oczywiście, że szczerość. Słynę z tego, że nie owijam w bawełnę.

Plany czy improwizacja?

Zależy od sytuacji. Czasem lepiej planować, a czasem improwizować.

Inna dyscyplina sportu poza piłką nożną, która Cię interesuje?

Szczerze, to nie mam. Chociaż zaczął mnie kręcić boks dzięki Tomkowi Skrzypkowi z którym umawiam się czasami na trening.

Na którym miejscu zakończymy pierwszą rundę?

Sezon będzie długi i ciekawy. Wiadomo, chciałbym, abyśmy byli bezpieczni i znaleźli się jak najszybciej w pierwszej ósemce. Trzeba być od pierwszych meczy skoncentrowanym, żeby później nie wpaść w pułapkę. Nie można też „dzielić skóry na niedźwiedziu”. Raz kiedyś cieszyłem się w 86 minucie podczas meczu Legii z Widzewem i wiadomo jak to się skończyło.