Serafin Szota: Trenerzy nauczyli mnie profesjonalizmu / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Serafin Szota: Trenerzy nauczyli mnie profesjonalizmu 29 cze

Serafin Szota: Trenerzy nauczyli mnie profesjonalizmu

Od kilku tygodni z zespołem Piotra Stokowca trenuje Serafin Szota. Podpytaliśmy ?Serka? o sportowy awans, zimowy transfer z Lecha oraz plany na przyszłość.

29 cze 2017 15:11

Fot. Marcin Magda/ Zagłębie Lubin S.A.
Autor Zagłębie Lubin

Udostępnij

Ekstraklasa



Kilka miesięcy temu mówiło się, że jeśli z Lecha odejdzie Jan Bednarek, to Kolejorz ma już następcę. Stopera w pierwszej drużynie miał zastąpić Serafin Szota, a zimą sytuacja mocno się zmieniła?
Serafin Szota: - Nie zamierzam rozpamiętywać mojej decyzji o odejściu. Przeszedłem do Zagłębia, podjąłem dobrą i przemyślaną decyzję, jestem tego pewny. Chcę się rozwijać, a w Lubinie mogę robić postępy. Oczywiście o oceny można się będzie pokusić za kilka lat?

Trafiłeś do Zagłębia i wszyscy trenerzy, z którymi pracujesz w Lubinie, wystawiają Ci bardzo pozytywne oceny. Trafiłeś w nowe środowisko, a wszyscy zaczęli Cię z miejsca doceniać. Nie odbije Ci sodówka?
- Miałem to szczęście, że miałem okazję współpracować ze znakomitymi trenerami i wychowawcami. Wszyscy mocno mnie wspierali, uczyli profesjonalizmu, zasad funkcjonowania w grupie, szacunku do innych. Nadal się rozwijam, więc szkoleniowcy nade mną czuwają. Uważam, że nie poprzewraca mi się w głowie, dużo poświęciłem, by grać w piłkę i trenerzy tłukli mi do głowy pewne zasady, których się twardo trzymam.

Po transferze w zimie nie byłeś rozczarowany, że zacząłeś od pułapu rezerw i zespołu z CLJ-ki?
- Przed transferem zostały ustalone wszystkie warunki i doskonale wiedziałem, na co się piszę, więc nic mnie nie rozczarowało. Miałem zacząć w rezerwach, nikt nie zagwarantuje mi miejsca w I drużynie, a swoją wartość mam udowodnić na boisku. Uważam, że spełniłem oczekiwania, dlatego dostałem szansę na treningi w zespole Piotra Stokowca.

I od początku dostałeś wiele szans na grę w sparingach?
- Faktycznie dostałem sporo minut. Ciężko mi ocenić, czy w I drużynie zostanę na dłużej, decyzję niebawem podejmie sztab szkoleniowy. Moim zadaniem jest udowodnić, że powinienem zostać.

Stoper powinien być silny. A jak to jest z tężyzną fizyczną u najmłodszego obrońcy w zespole" Odstajesz od starszych kolegów"
- Koledzy są ode mnie starsi, niektórzy nawet sporo. Są silniejsi, bardziej doświadczeniu i muszę ich gonić. Pracuję nad sobą, w mojej grze są jeszcze mankamenty, ale przecież nikt nie jest idealny. Staram się poprawiać moje siłowe warunki.

Piłka przy nodze Ci nie przeszkadza?
- To też zasługa trenerów, z którymi miałem okazję pracować. Szkoleniowcy klubowi czy też z kadry, czy reprezentacji wojewódzkich, uczyli mnie pewnych zachowań i schematów, wyprowadzania piłki czy podejmowania najlepszych decyzji. Chciałbym im za to podziękować.

Przypuśćmy, że zostaniesz w I drużynie. Trudno będzie pogodzić grę ze szkołą?
- Zawodowa piłka to dla mnie marzenie, cel mojego życia. Bardzo ważna jest dla mnie matura i nie wyobrażam sobie, że miałbym zaniedbać szkołę. To jedyny słuszny scenariusz. Jestem pewny, że uda mi się wszystko pogodzić.

Pochodzisz z opolszczyzny, dość szybko wyjechałeś z domu i miałeś okazję pomieszkać z dala od rodziców. Po przeprowadzce do Lubina było Ci chyba łatwiej, bo miałeś już doświadczenia?
- W wieku 11 lat wyjechałem 350 kilometrów od domu, do dużego miasta z Namysłowa. To była szkoła życia, inny świat. Zdobyłem doświadczenia, nauczyłem się samodzielności i w Zagłębiu było mi łatwiej. Szybko wkomponowałem się w drużynę, bo skupiałem się tylko na piłce.

Jak to się stało, że wpadłeś w oko trenerom I drużyny? Jaka była Twoja reakcja, kiedy dowiedziałeś się, że przygotowania do nowego sezonu zaczniesz pod okiem Piotra Stokowca?
- Kiedy na wiosnę graliśmy mecze ligowe, dostawałem sygnały, że solidnie wyglądam w meczach Centralnej Ligi Juniorów i rezerw. Trener podjął decyzję, że da mi szansę potrenować z chłopakami w I zespole. Robię teraz wszystko, by zostać na dłużej.

Jeśli trener uzna, że to jeszcze nie Twój czas, to świat się zawali?
- Nie, spokojnie, te same osoby, które uczyły mnie grać w piłkę, starały mi się wpoić pewne zasady do głowy. Wiem, jak powinno się podchodzić do swoich obowiązków i na czym polega profesjonalizm. Jeśli będzie decyzja, że mam grać w rezerwach czy zespole z CLJ, to wyjdę na boisko i będę robił swoje.

Tym bardziej, że w klubie pilnuje Cię "drugi tata?"
- (śmiech) Faktycznie czuwa nade mną trener Przemysław Małecki. Wciąż nade mną pracuje, mimo że zdobyliśmy razem dwa mistrzostwa Polski (śmiech). Mamy do siebie zaufanie, co bardzo pomaga mi w pewnych wyborach.

A jak przyjęła Cię drużyna?
- Jestem osobą kontaktową, otwartą na świat i ludzi, dlatego chyba nikt nie ma ze mną problemów. Czuję się dobrze i uważam, że wszystko rozwija się we właściwą stronę.

A jak współpraca z Lubo Guldenem?
- (śmiech) Patrząc na jego spokój i grę, to ręce składają się do oklasków. Razem zagraliśmy w meczu w Szamotułach, ciągle mi pomagał, można powiedzieć, że mną sterował. Czułem się jak synek (śmiech). Lubomir to zawodnik, który nie musi podnosić głosu, by mieć posłuch. Na koniec chcę dodać, że gra oraz treningi ze wszystkimi zawodnikami Zagłębia, to dla mnie zaszczyt i ogromne wyróżnienie. Wcześniej znałem tych chłopaków z telewizji, widziałem, że mają spore umiejętności.