Massimo Ugolini na obozie z Zagłębiem / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Massimo Ugolini na obozie z Zagłębiem 26 sty

Massimo Ugolini na obozie z Zagłębiem

Włoski trener przygotowania motorycznego Massimo Ugolini od kilku dni jest z Zagłębiem w tureckim Belek, gdzie dzieli się swoimi spostrzeżeniami i wymienia doświadczenia ze sztabem Miedziowych. Korzystając z okazji, postanowiliśmy zapytać go o czas spędzony z piłkarzami Zagłębia oraz cykl przygotowań do rundy wiosennej Lotto Ekstraklasy.

26 sty 2018 14:13

Fot. Zagłębie Lubin
Autor Zagłębie Lubin

Udostępnij

Ekstraklasa

Massimo Ugolini to znana postać w europejskim futbolu. Przez 9 lat przygotowywał do rozgrywek zespół Szachtara Donieck, był w sztabie szkoleniowym wielokrotnego mistrza Ukrainy, gdy ten sięgał po Puchar UEFA w 2009 roku. Zeszły sezon spędził natomiast w rosyjskim Zenicie Sankt Petersburg, a więc czołowym zespole rosyjskiej Premjer Ligi.

Włoch spędził z piłkarzami Zaglębia kilka ostatnich dni i udzielał cennych wskazówek oraz wymieniał doświadczenia z członkami naszego sztabu szkoleniowego. Zgrupowanie opuści w sobotę, więc jeszcze przed wyjazdem poprosiliśmy go o krótką rozmowę, wspólnie z trenerem przygotowania fizycznego w Zagłębiu Michałem Chmielewskim.

Pierwsze i najważniejsze pytanie: Dlaczego jest Pan na obozie z Zagłębiem Lubin i co Pan tutaj robi?

Massimo Ugolini: Myślę, że nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że w dużej mierze pojawiłem się tutaj ze względu na przyjaźń z Mariuszem Lewandowskim. Spędziliśmy razem wiele lat w Szachtarze, wygraliśmy razem Puchar UEFA i to w dużej mierze na jego zaproszenie pojawiłem się na obozie Zagłębia.

Ale nie tylko dlatego. W ostatnich miesiącach często jeżdżę do różnych klubów, by zobaczyć ich pracę. Niemal całą jesień spędziłem we Włoszech, gdzie podglądałem przygotowania tamtejszych klubów do poszczególnych meczów w trakcie sezonu. Teraz jestem tutaj, by swoim doświadczeniem pomóc Zagłębiu, ale też sam chcę sie wiele nauczyć i rozwijać swoje umiejętności.

Michał Chmielewski: W zasadzie trudno mi znaleźć słowa, żeby wyrazić jak bardzo cieszę się, że mogę współpracować z taką postacią, jak Massimo. Codziennie rozmawiamy godzinami o przygotowaniu motorycznym zawodników, wymieniamy poglądy na ten temat i dzielimy się doświadczeniami. Massimo podpowiada, daje bardzo cenne wskazówki, a to dla mnie świetna nauka.

Często mówi się, że zimowy okres przygotowawczy to najważniejszy czas w ciągu roku, bo buduje się formę na cały rok. Czy rzeczywiście tak jest?

Massimo Ugolini: W porównaniu do letniej przerwy, ta zimowa zdecydowanie jest dużo bardziej istotna w kontekście przygotowania motorycznego, ale nie należy zapominać, że już w trakcie sezonu też trzeba ciężko pracować.

Teraz jednak jest czas na to, żeby wypróbować różne obciążenia, różne sposoby przygotowania. Bo jesteśmy z dala od jakichkolwiek meczów o punkty, możemy bez konsekwencji testować bez obaw o porażkę ligową. Czasem lepiej jest popełnić błąd teraz niż później. Bo wciąż mamy sporo czasu na ewentualną poprawę.

Jest Pan na każdym treningu, każdym sparingu Zagłębia. Często rozmawiacie z członkami sztabu szkoleniowego, przede wszystkim z trenerem Michałem Chmielewskim.

Massimo Ugolini: Cały sztab to mega profesjonaliści, a do tego bardzo sympatyczni ludzie. Zresztą z ludźmi piłki bardzo łatwo jest się porozumieć. Wszyscy mamy tą same pasje do pracy i dlatego łatwo się dogadujemy.

A o czym rozmawiamy? Wymieniamy poglądy na temat pracy zawodników, dzielimy się spostrzeżeniami, moim pierwszym wrażeniem...

No właśnie, jakie jest Pana pierwsze wrażenie na temat zawodników Zagłębia? Często mówi się, że ono mówi najwięcej.

Massimo Ugolini: Szczerze mówiąc, to zanim przyjechałem tutaj trochę się przygotowałem. Obejrzałem na wideo mecz Zagłębia z Wisłą Kraków, rozegrany tuż przed przerwą zimową. Już wtedy widziałem, że zespół gra dobrze w piłkę i ma na to pomysł. 

Te odczucia potwierdziły się, gdy zobaczyłem zawodników podczas meczu towarzyskiego tutaj w Turcji. Co więcej, nie dostrzegam żadnych problemów jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne zespołu, w każdym z meczów sparingowych było ono na dobrym poziomie. A nie zapominajmy, że np. Szwajcarzy z Grasshopper Zurych granie zaczynają wcześniej, więc to oni powinni być świeżsi.

Michał Chmielewski: Mocno popracowaliśmy w Lubinie nad siłą i wytrzymałością. Było dużo biegania, sporo przerzucania ciężarów, bo ze względu na warunki atmosferyczne nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by spędzić dużo czasu na boisku. 

Tą najczarniejszą robotę zrobiliśmy więc w Polsce, ale i tutaj nie odpuszczamy pracy nad wytrzymałością. Z tym, że teraz wykorzystujemy więcej piłek czy taśm, bo nie można ciągle siedzieć na siłowni. To ważne dla głowy, ale też dla mięśni, bo one też potrzebują odmiany. Dlatego spędzamy jak najwięcej czasu na boisku, gdzie korzystamy z zielonej murawy i skupiamy się mocniej na taktyce.

Massimo Ugolini: Muszę przyznać, że widzę już w tym zespole rękę Mariusza, bo dostrzegam sposób grania czy elementy taktyczne, które wykorzystywaliśmy w Szachtarze.

Nie mogę nie zapytać o czasy Szachtara właśnie. Czy już wtedy Mariusz Lewandowski zdradzał smykałkę do trenowania, podpytywał o różne aspekty przygotowania fizycznego? Wiedział Pan, że za kilka lat będzie on trenerem?

Massimo Ugolini: Szczerze? Tak, nie miałem żadnych wątpliwości. Zawodnicy generalnie dzielą się na dwa rodzaje: tych, którzy się interesują, wypytują, chcą się czegoś nauczyć oraz tych, którzy o nic nie pytają tylko wykonują postawione przed nimi zadania.

Mariusz zawsze był ciekawski jeśli chodzi o treningi. I to zarówno o kwestie fizyczno-motoryczne, jaki i taktyczne. Ale to działało w dwie strony. Bo gdy na przykład selekcjonerem kadry Polski był Leo Beenhakker, to my wypytywaliśmy Mariusza o to, jak pracuje się na zgrupowaniach reprezentacji i staraliśmy się czerpać z tych doświadczeń jak najwięcej. A Mariusz tym bardziej.

Co ciekawe, wiele zależy też od pozycji, na której gra dany zawodnik. Z mojego doświadczenia wynika, że znacznie bardziej chętni do edukacji są obrońcy czy defensywni pomocnicy. Napastników interesuje tylko strzelanie goli, a bardziej defensywni zawodnicy są znacznie bardziej ciekawscy w tej kwestii. I taki był Mariusz.