Saša Balić: Zawsze będę miał Zagłębie w sercu / Pierwszy zespół / KGHM Zagłębie Lubin
Saša Balić: Zawsze będę miał Zagłębie w sercu 2 mar

Saša Balić: Zawsze będę miał Zagłębie w sercu

Przed jutrzejszym meczem KGHM Zagłębia Lubin z Koroną Kielce porozmawialiśmy z zawodnikiem, który łączy oba zespoły. Saša Balić to piłkarz, który reprezentował nasze barwy przez 5 lat i z pewnością został dobrze zapamiętany przez sympatyków Miedziowych. Zapraszamy do lektury!

2 mar 2024 20:04

Fot. Tomasz Folta
Autor Zagłębie Lubin S.A.

Udostępnij

Ekstraklasa

Saša powiedz na początku co dobrego u Ciebie słychać?

- Dziękuję, wszystko w porządku! Wróciłem do Czarnogóry, gdzie podpisałem kontrakt. Obecnie mam jednak kontuzję łydki i dochodzę do zdrowia. Zaczęliśmy już ligę, myślę, że niebawem wrócę już do gry. Nasze aspiracje są duże, chcemy wygrać mistrzostwo Czarnogóry, więc im szybciej zacznę grać tym lepiej.

Nasi kibice z pewnością dobrze Cię wspominają, ale być może nie wiedzą w jakim klubie teraz grasz.

- Jestem w FK Decić. Jest to klub z Podgoricy. Może nie jest to nowa drużyna, ale ostatnio dołączyli do niej prywatni inwestorzy, którzy wykładają swoje pieniądze. Projekt jest ambitny, buduje się nowy stadion i baza treningowa. Tak jak mówiłem aspirujemy do wygrania mistrzostwa i póki co jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli. Gramy także w półfinale pucharu, więc jest duża szansa, żeby coś wygrać. W grudniu świętowałem mistrzostwo Gruzji, więc jeśli teraz też by się udało to śmiejemy się z żoną, że mogę kończyć karierę.

Pamiętam naszą rozmowę z przeszłości, kiedy mówiłeś, że jest duża szansa na wcześniejszy powrót do Czarnogóry i grę już hobbystycznie na niższym poziomie. Historia jednak znów pokazała, że piłka nożna lubi zaskakiwać, bo niewiele później zostałeś mistrzem Gruzji.

- Powiem Ci jak to wyglądało z mojej perspektywy i jaki był mój plan. Zagraniczne granie chciałem zakończyć w Zagłębiu, wrócić do Czarnogóry i pograć u siebie w domu. Jak widać po czasie poukładało się inaczej i podpisałem kontrakt z Koroną Kielce. Tam z kolei na początku byłem podstawowym zawodnikiem, ale ostatnie mecze siedziałem już na ławce rezerwowych. Wtedy pojawiła się oferta z Dinama Batumi. Walczyli o mistrzostwo Gruzji, a dla mnie też była to okazja, by w końcu sięgnąć po jakieś trofeum. W swojej karierze nigdy nie wygrałem mistrzostwa, jedynie superpuchar Rumunii. Po rozmowie zarówno z trenerem jak i dyrektorem Golańskim podjęliśmy decyzję o transferze. Po czasie jestem bardzo szczęśliwy z tej decyzji. To kapitalne uczucie, kiedy wygrywasz mistrzostwo, nieważne jakiego kraju. To był jednak moment, kiedy uznałem, że chcę wrócić do Czarnogóry, chociaż kilka dobrych ofert z innych krajów jeszcze się pojawiło. Pewnie mógłbym jeszcze pograć za granicą, ale to była tylko i wyłącznie moja decyzja, więc jestem szczęśliwy, że potoczyło się to tak, jak sobie wyobrażałem. Jeśli uda się wygrać mistrzostwo w Czarnogórze to być może jeszcze zdecyduję się, by zagrać rok może dwa.

Gra w Europie też pewnie byłaby idealnym zwieńczeniem Twojej kariery piłkarskiej.

- Oczywiście, ale zdecydowałem się na podpisanie półrocznego kontraktu, chociaż pierwotnie rozmawialiśmy o umowie na półtora roku. Musisz wiedzieć, że w Czarnogórze jest jednak trochę inny poziom. Nie ma tutaj boisk czy stadionów jak w Polsce. Tak się jednak dogadaliśmy z Prezesem, że najpierw powalczymy o mistrzostwo, a potem o ewentualnym przedłużeniu kontraktu.

A gdybyś miał porównać zespół Dinama Batumi, do któregoś z klubów w Polsce?

- Dinamo to bardzo dobry klub, najlepszy w tym momencie w Gruzji. Mają świetny stadion, samo Batumi jest położone nad morzem, więc jest to naprawdę super klub, który wytwarza dobrą atmosferę dookoła siebie. Trudno jest porównać do jednego zespołu, ale myślę, że fajnie wpasowaliby się do polskiej ligi. Grają cały czas atrakcyjną piłkę, szukają gry do przodu. Wiem, że grali też sparing z Zagłębiem.

Przechodząc już do niedzielnego meczu. Korona jest od wielu lat postrzegana jako zespół o wielkiej ambicji z dużym sercem do gry. Tak też było w Twoich czasach?

- Już na początku, kiedy miałem rozmowę z trenerem Ojrzyńskim i dyrektorem Golańskim to mówili, że może i nie będziemy grali zbyt kreatywnie, ale będziemy te braki nadrabiali charakterem. Na początku, gdy Korona weszła na euforii do Ekstraklasy to jeszcze łapaliśmy punkty i jakoś to szło. Później jednak było gorzej, bo brakowało nam nieco jakości, by regularnie punktować. Jednego nie można odmówić, że faktycznie nigdy charakteru tej drużynie nie brakowało. Piłka nożna poszła jednak w takim kierunku, że tylko i wyłącznie na ambicji i charakterze nie zdziałasz zbyt wiele. Oczywiście nie powiem nic złego na trenera, bo jest to trener, który ma właśnie taką filozofię. Bazuje na stałych fragmentach gry, zaangażowaniu drużyny i nie powiem, że to jest złe, bo idzie tym kierunkiem od lat. Myślę, że w kluczowych momentach brakowało nam czegoś więcej. Potem jednak trzeba przyznać, że Korona zrobiła bardzo dobre transfery i rywalizowała już jak równy z równym z resztą ligi.

Wspominasz nazwiska trenera Kuzery, Pawła Golańskiego, Leszka Ojrzyńskiego. Często mówiło się o legendarnej Bandzie Świrów?

- Oczywiście, że tak Banda Świrów jest znana w całej Polsce. W samym klubie jest dużo zdjęć i pamiątek z tych czasów, a sami zainteresowani też często o tym mówili. Czasy jednak poszły do przodu i tak jak mówiłem, charakter teraz to może być za mało. Oczywiście, kiedy wygrasz kilka meczów z rzędu to już idziesz na tej fali. Kiedy przegrasz dopada Cię strach i trudno jest wydobyć się z tego dołka. Dlatego teraz w piłce tak ważna jest mentalność. Mogę ze swojego doświadczenia powiedzieć, że jeśli dobrze czujesz się mentalnie to nie obchodzi Cię zdanie innych, wychodzisz na boisko, grasz swoje i zazwyczaj to dobrze idzie. Myślę, że Korona trafiła wtedy na dobry okres i Banda Świrów będzie znana i wspominana jeszcze długo.

A jest jakiś mecz pomiędzy Zagłębiem a Koroną, który zapadł Ci najbardziej w pamięć?

- Oczywiście! Jest to mecz kiedy przyjechałem do Lubina już jako piłkarz Korony. Do tej pory mam ciarki, kiedy przypomnę sobie jak kibice skandowali moje imię i nazwisko. Tak jak mówiłem, chciałem, by to Zagłębie było moim ostatnim klubem w Polsce, ale kiedy byłem już w przeciwnej drużynie to zostałem ciepło przywitany na stadionie. Czułem się wtedy niesamowicie. Nie jestem Polakiem, przyszedłem do Zagłębia z zagranicy, a mimo to kibice mają do mnie duży szacunek. To jest zdecydowanie spotkanie, które zapadło mi w pamięć.

Śledzisz poczynania Zagłębia w lidze?

- Tak śledzę, jestem ze wszystkim na bieżąco. Nie ukrywam, że oczekiwania moje były nieco wyższe. Uważam, że Zagłębie zrobiło naprawdę bardzo dobre transfery, a każdy z zawodników, którzy przyszli spokojnie odnaleźliby się w czołowych zespołach Ekstraklasy. Muszę jednak powiedzieć, że moim zdaniem polska liga bardzo się wyrównała. Każdy ma oczekiwania wobec drużyny, że będzie grał o najwyższe cele, ale to wcale nie jest takie łatwe. Myślę jednak, że Zagłębie podniesie się z tego słabszego okresu, bo mają bardzo dużo jakości w drużynie. W Zagłębiu jest też bardzo doświadczony trener, który osiągał już w Polsce sukcesy, tak więc uważam, że w końcu to przełamanie musi nastąpić.

Nie zbiega się to trochę z Twoją historią w Zagłębiu? Też borykaliście się z problemami i miewaliście długie serie bez wygranej pomimo całkiem niezłej kadry osobowej.

- Ja uważam, że najlepszy zespół jaki Zagłębie miało za moich czasów był za trenera Seveli. Wtedy Saša Zivec i Damjan Bohar byli w niesamowitym gazie, Bartek Białek grał w ataku, a mimo tego nie złapaliśmy się nawet do pierwszej ósemki. To jest paradoks, bo wcześniej kończyliśmy sezon zawsze w górnej połowie tabeli. Druga strona medalu to też oczekiwania wobec klubu. Teraz naprawdę trudno jest z miejsca dostać się to tych najlepszych drużyn, które grają o puchary. Okej, Piast zdobył można powiedzieć mistrzostwo z niczego, jest Raków, ale obok nich są drużyny, które co roku biją się o mistrzostwo i to wcale nie jest tak łatwe jak się wydaje, by być w tym gronie. Uważam jednak, że Zagłębie stać na więcej, bo obecny wynik nie jest dobry zarówno dla piłkarzy, sztabu jak i także dla wszystkich kibiców i sympatyków. Zadaję sobie sprawę, że kibice oczekują więcej, ale kto tego nie chce? Myślę, że wszyscy zaczynając od kibiców, przez Panią Mariolę, którą bardzo serdecznie pozdrawiam czy innych pracowników lub piłkarzy chce by Zagłębie było wyżej i biło się o czołowe lokaty. Myślę, że przyjdzie lepszy czas, a zespół potrzebuje mentalnego podniesienia i zwycięstwa.

W tym co mówisz jest sporo prawdy. Początek sezonu rozbudził też duże nadzieje wśród kibiców.

- Ja dziwię się tylko jednej rzeczy. Kiedy wygrywasz to każdy chce Cię oglądać mówi Ci, że wszystko jest okej i przychodzi na stadion. Lubin jest małym miastem, więc kiedy drużynie nie idzie to wtedy także kibice powinni pokazać swoje wsparcie dla drużyny i wspierać swoją obecnością. Inaczej jest kiedy grasz dla czterech tysięcy kibiców, a inaczej kiedy na stadion przychodzi dziesięć czy jedenaście. Nawet masz przykład Korony, gdzie oni walczą o utrzymanie, a kibice cały czas, nieważne co by się działo wspierają i nakręcają chłopaków. Żeby nie było, nie chcę też uderzać w kibiców Zagłębia, bo mam o nich bardzo dobre zdanie, ale uważam, że właśnie w takich momentach jak teraz piłkarzom przydałoby się jak najwięcej dopingu.

Przechodząc do samego meczu, gdybyś miał przewidzieć trochę przyszłość to jakiego meczu się spodziewasz?

- Korona to jest bardzo nieprzyjemny zespół. Oglądałem kilka ich meczów i zmienili swoje DNA. Chcą atakować wysoko, strzelać bramki i grać ofensywnie. Myślę, że będzie to trudny mecz dla Zagłębia. Oczywiście moje serce zawsze będzie kibicowało Zagłębiu, bo jest to najlepszy klub z mojej całej kariery piłkarskiej. Koronie życzę też oczywiście wszystkiego dobrego, ale niech w niedzielę wygra lepszy i niech to będzie Zagłębie.

Czego Twoim zdaniem potrzebuje teraz Zagłębie, by wyjść z tego trudnego momentu?

- W każdym sezonie, kiedy grałem mieliśmy takie momenty. My zawsze jednak staraliśmy się trzymać w szatni dobrą atmosferę i na tym bazować w kontekście przełamania złej passy. Pamiętam, że wtedy starsi zawodnicy brali więcej presji na siebie, by młodsi nie musieli się z tym wszystkim mierzyć. Myślę, że Zagłębie podniesie się z tego złego czasu i będzie już tylko lepiej. Jak to mówią – po deszczu zawsze wychodzi słońce.

Na zakończenie Saša czego możemy Ci życzyć i czego Ty możesz życzyć całemu naszemu klubowi?

- Mogę życzyć tego, żeby wszyscy trzymali się razem. Całe miasto, kibice, zawodnicy, pracownicy. Nie ma co ukrywać, Zagłębie to jest klub całego Lubina i musimy wszyscy być z tego dumni. Z tego miejsca jeszcze raz chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców, pracowników i ludzi związanych z klubem, a w szczególności Panią Mariolę, która bardzo pomagała mi w czasie mojego pobytu w Lubinie i mam do niej duży sentyment, a także Karola Sitarskiego, najlepszego kierownika w Polsce. Pamiętaj, żeby dobrze to zapisać! A co do mnie? Myślę, że tylko tego, żebym w najbliższym czasie przyjechał do Lubina i wspólnie z Wami obejrzał mecz!